Najbardziej radioaktywne miejsca na świecie. To nie tylko Czarnobyl i Fukushima

Są takie miejsce na świecie, do których lepiej się nie zbliżać. Powodem tego może być chociażby wysoki poziom promieniowania, który przyczyni się do pogorszenia naszego stanu zdrowia (w niektórych przypadkach stanie się to naprawdę błyskawicznie). Najbardziej radioaktywne miejsca na świecie zlokalizowane są na kilku kontynentach na Ziemi. Wbrew pozorom to nie tylko Czarnobyl czy Fukushima, ale wiele innych, mniej znanych miasteczek i kombinatów przemysłowych.
Gdzie znajdują się najbardziej radioaktywne miejsca na świecie?

Gdzie znajdują się najbardziej radioaktywne miejsca na świecie?

Skażenie radioaktywne wielu obszarów na naszym globie głównie wynika z błędów człowieka. W takich miejscach poziom promieniowania jest na tyle wysoki, że wystarczy krótka chwila, aby otrzymać dawkę odpowiadającą średniej dziennej lub tygodniowej. Ilość promieniowania jonizującego oddziałującego na człowieka i inne organizmy żywe podaje się w jednostce zwanej siwertem (Sv). Jej nazwa pochodzi od Rolfa Maximiliana Sieverta – szwedzkiego fizyka, który badań zagadnienie promieniowania oraz jego biologicznego wpływu.

Czytaj też: Radioaktywna woda trafiła do oceanu. Wiele krajów protestuje

Co ciekawe, siwert jest relatywnie dużą jednostką i zazwyczaj w przypadku człowieka stosuje się ją wraz z przedrostkiem „mili” lub „mikro”. Dlaczego tak się robi? Wystarczy podać za przykład to, że jeden siwert promieniowania gamma może wywołać u nas ostry zespół popromienny, który w krańcowych przypadkach prowadzi do śmierci. Najbardziej radioaktywne miejsca na świecie charakteryzują się najczęściej poziomem promieniowania rzędu kilku mikrosiwertów na godzinę. Silniejsze dawki mogą zdarzyć się podczas wypadków i awarii w elektrowniach jądrowych lub przy wycieku odpadów promieniotwórczych do środowiska.

Najbardziej radioaktywne miejsca na świecie – Czarnobyl i Fukushima

Do najgłośniejszej katastrofy powodującej rekordowy poziom promieniowania doszło 26 kwietnia 1986 roku w Czarnobylu (Ukraina). Gdybyśmy wtedy znajdowali się w elektrowni na obszarze reaktora, który uległ stopieniu, otrzymalibyśmy dawkę blisko 100 razy większą niż podczas zrzucenia bomby atomowej na Hiroshimę.

Ruiny miasta Prypeć w 2016 roku, 30 lat po katastrofie w Czarnobylu

Drugim przypadkiem katastrofy nuklearnej, o której usłyszał cały świat, była awaria w elektrowni jądrowej w Fukushimie (Japonia) 11 marca 2011 roku. Silne trzęsienie ziemi o magnitudzie 9 stopni wywołało tsunami, które doprowadziło do stopienia rdzeni w trzech reaktorach. Najgroźniejsza okazała się wówczas emisja odpadów promieniotwórczych do środowiskach wraz ze skażoną wodą morską stosowaną do chłodzenia rdzeni. Po latach od katastrofy Japończycy twierdzą, że sytuacja jest opanowana, a teren wokół elektrowni bezpieczny.

Czytaj też: Radioaktywne węże z Fukushimy pomogą zbadać poziom skażenia po katastrofie

Niebezpieczne wypadki z Ukrainy i Japonii nie są tak naprawdę jedynymi, do jakich doszło w ostatnich dekadach. Praktycznie odkąd człowiek zaczął prowadzić badania nad bronią jądrową oraz produkcją energii z atomu, w wielu miejscach powstały obszary, gdzie nieprawidłowo gromadzono skażone odpady czy dochodziło do mniejszych awarii czy wycieków. Przyjrzyjmy się kilku mniej znanym przykładom.

Majłuu-Suu, Kirgistan

Czasy radzieckie pozostawiły wiele nieprzyjemnych pamiątek na terenie Kirgistanu. W górskim miasteczku Majłuu-Suu, które znajduje się u podnóża Gór Fergańskich prowadzono intensywną eksploatacją złóż uranu. Co prawda kombinat nie działa już od 1968 roku, ale problemem dla środowiska i mieszkańców pozostają odpadów poeksploatacyjne, które po prostu zdeponowano w wąwozach górskich, a te natomiast „zatkano” groblami. Liczne osuwiska terenu raz po raz uruchamiają radioaktywną papkę, która zatruwa miejscowe gleby.

Zakład w Windscale w 1985 roku. Widoczne pionowe wieże, w których doszło do pożaru / źródło: Chris Eaton, Wikimedia Commons, CC BY-SA 2.0

Sellafield, Wielka Brytania

Anglia także może „pochwalić się” spektakularnym przykładem katastrofy nuklearnej. W 1957 roku w Windscale należącym do zakładu przerobu odpadów jądrowych Sellafield doszło do zapalenia się rdzenia reaktora jądrowego. Ówczesny pożar był na tyle duży, a skażenie środowiska rozległe, że wydarzenie to określa się największą tragedią tego typu w krajach zachodnich. Rząd Wielkiej Brytanii w 1988 roku oficjalnie doinformował, że podczas pożaru w wyniku zetknięcia się z opadem radioaktywnym zginęło najpewniej około 100 osób. Badania z 2007 roku wykazały, że ofiar było więcej. Prawdopodobnie aż 240 osób wówczas zachorowało na raka, a co najmniej 100 (możliwe, że większość) z tej grupy zmarło.

Czytaj też: Urocze jezioro, a wystarczy godzina, by nas zabiło. Oto najbardziej skażone miejsce na Ziemi

Semej, Kazachstan

Nie tylko Kirgistan dostał za swoje, będąc republiką socjalistyczną. Kazachstan miał ten „zaszczyt” stać się pierwszym poligonem nuklearnym. Dokładnie zlokalizowano go w miasteczku, które obecnie nazywa się Semej (dawniej: Semipałatyńsk). W 1949 roku zdetonowo tutaj pierwszą radziecką bombę atomową, a w 1953 roku – bombę wodorową. Dopiero po upadku ZSRR Kazachowie byli w stanie przeprowadzić szczegółowe badania pod względem skażenia i poziomu promieniowania. Dawka tego drugiego wynosiła od 7 do 250 mSv i dotknęła ponad 200 tys. osób. Kontakt z silniejszym promieniowaniem 350-900 mSv miało około 37,5 tys. osób. Wykazano, że wśród tej grupy było podwyższone ryzyko zachorowalności na raka. Obecnie poligon jest zamknięty. Ponadto w 2006 roku zawarto w Semeju traktat tworzący strefę bez atomowy na obszarze Azji Środkowej (w Kazachstanie, Uzbekistanie, Kirgistanie, Tadżykistanie i Turkmenistanie).

Turyści gromadzący się pod obeliskiem w miejscu, gdzie zdetonowano pierwszą bombę atomową na świecie / źródło: Thomas Farley, Wikimedia Commons, CC0

Trinity, Stany Zjednoczone

Pod kryptoninem Trinity (Trójca) odbyła się detonacja pierwszej bomby atomowej na świecie. Stało się to 16 lipca 1945 roku na terenie stanu Nowy Meksyk. Dzisiaj teren po gigantycznej eksplozji jest… nietypową destynacją turystyczną. W 1965 roku obszar o obejmujący ponad 20 tys. hektarów pustynnego krajobrazu został uznany oficjalnie za Narodowy Zabytek Historii USA. Po niespełna 80 latach od wybuchu wciąż notuje się tutaj wysoki poziom promieniowania. W ciągu godziny przyjmujemy tutaj taką dawkę, która odpowiada przeciętnej dziennej dawce ze źródeł naturalnych czy medycznych.

Zdjęcie satelitarne kombinatu Majak. Zaznaczono również jeziorko Karaczaj / źródło: NASA, Wikimedia Commons, domena publiczna

Karaczaj, Rosja

Pod tą nazwą kryje się niewielkie wyschnięte jeziorko na południowym Uralu znajdujące się w pobliżu gigantycznego kombinatu Majak służącego w latach 40. i 50. XX wieku do produkcji plutonu. Do niewielkiego Karaczaja spuszczano gorące odpady promieniotwórcze, które nie nadawały się do magazynowania pod ziemią. W rezultacie przeobrażono je w najbardziej radioaktywne jezioro na świecie.

Czytaj też: Jedna ryba niczym miesiąc picia skażonej wody. Zatrważające doniesienia zza oceanu

Co więcej, w 1968 roku jeziorko wyschło, a miejscowy pył został rozwiany nad okoliczne miasta, narażając na dodatkowe promieniowanie około 400 tys. osób. W kolejnych latach podjęto próby „zasypywania” suchego zbiornika betonowymi pustakami. Prace trwały kilkadziesiąt lat, także w XXI wieku. Według informacji z 2016 roku, teren został już całkowicie pokryty warstwą betonu, a poziom promieniowania wyraźnie spadł.