Samochody elektryczne trują środowisko. Źródło tych zanieczyszczeń zaskakuje

Samochody elektryczne są powszechnie kojarzone z ekologią i mają stanowić przyszłość transportu drogowego. Co jakiś czas pojawiają się jednak doniesienia, które nie napawają optymizmem.
Samochody elektryczne trują środowisko. Źródło tych zanieczyszczeń zaskakuje

Te o negatywnym wpływie takich pojazdów na środowisko naturalne są szczególnie martwiące. O ile degradacja ekosystemów wynikająca z wydobywania pierwiastków takich jak lit czy kobalt nie była tajemnicą, tak zanieczyszczenia powstające w wyniku używania… opon są nieco zaskakujące.

Czytaj też: Europa ma prawdziwie ekologiczne auto. Nie trzeba go tankować ani ładować na stacjach

O sprawie poinformował dyrektor generalny firmy ENSO, Gunnlaugur Erlendsson. Założone przez niego przedsiębiorstwo specjalizuje się w pojazdach elektrycznych. Jak wyjaśnia Erlendsson, mowa o bardzo szkodliwym rodzaju zanieczyszczenia, na który do tej pory nie zwracano uwagi.

Co ciekawe, wprowadzone na przestrzeni lat usprawnienia związane z pracą silników sprawiły, że zużycie opon i hamulców zaczęło rosnąć. W efekcie do środowiska naturalnego trafia coraz więcej zanieczyszczeń drobnymi cząsteczkami. Poza tym w grę wchodzą mikroplastiki, na temat których pojawia się coraz więcej badań. Sugerują one, że substancje te mogą mieć fatalny wpływ na funkcjonowanie serca i płuc, a nawet potęgują ryzyko wystąpienia chorób nowotworowych. 

Samochody elektryczne prowadzą do powstawania emisji związanych z eksploatacją opon. Chodzi o cząstki stałe oraz tzw. mikroplastiki

O skali problemu najlepiej świadczy fakt, iż nawet 28 procent mikroplastików występujących w oceanach może pochodzić właśnie z opon samochodowych. Oczywiście zjawisko to jest związane zarówno z pojazdami elektrycznymi, jak i wyposażonymi w silniki spalinowe, lecz zdaniem ekspertów w przypadku elektryków jego skala jest znacznie poważniejsza. 

Na przykład analizy przeprowadzone przez Emissions Analytics wykazały, że Tesla Model Y odpowiadała za o 26 procent więcej emisji niż hybrydowa Kia Niro o podobnych rozmiarach. Zdaniem autorów badania winę za taki stan rzeczy ponosi masa samochodu elektrycznego i jego większe przyspieszenie.

Czytaj też: Chińczycy kształtują przyszłość akumulatorów. Ich najnowsze dzieło wypada świetnie 

Sam Erlendsson przekonuje, że wina nie leży w samych elektrykach, lecz ich wyższej od przeciętnej masie. Gdyby jednak zestawić ich emisje z tymi powiązanymi z dużymi SUVami, to te ostatnie byłyby zdecydowanie bardziej problematyczne. Pomocne w kontekście ograniczania emisji związanych z eksploatacją opon mogą okazać się te w nowej wersji. Jak wynika z dotychczasowych ustaleń, mogą one zwiększać zasięg elektryków o 10 procent i ograniczać powstawanie cząstek stałych o 35 procent.